W poniedziałkowy wieczór Ruch Chorzów znów rozegra ligowe spotkanie na Stadionie Śląskim. Tym razem wyjątkowe nie z powodu powrotu do swojego miasta, ale debiutu nowego trenera. Będzie nim po raz pierwszy Jan Woś.
Woś dołączył do sztabu wraz z Jarosławem Skrobaczem i wspierał go przez ponad dwa lata. Gdy szefowie „Niebieskich” uznali, że nadszedł moment, aby dokonać wstrząsu i rozstać z dotychczasowym szkoleniowcem, nie zdecydowali się powierzyć zespołu komuś z zewnątrz. Jak przyznał prezes Seweryn Siemianowski, rozmowy z innymi kandydatami nie przyniosły oczekiwanych efektów, stąd pomysł, by misję ratowania Ekstraklasy przekazać w ręce asystenta. To bardzo ryzykowne działanie, ponieważ nowy opiekun chorzowian ma w zasadzie zerowe doświadczenie w prowadzeniu drużyn, zwłaszcza na najwyższym szczeblu. Z drugiej strony, doskonale zna piłkarzy, więc swoje obowiązki może wykonywać z marszu. Czy zarząd postąpił właściwie, zdania kibiców są podzielone, ale odpowiedź przyniesie tylko przyszłość.
Ta najbliższa oznacza dla Ruchu walkę o punkty z ligowym średniakiem, jakim bez wątpienia jest Radomiak. Po trudnych meczach z liderującym Śląskiem Wrocław czy Lechem Poznań, teraz poprzeczka powinna być zawieszona nieco niżej. Przynajmniej w teorii, bowiem radomianie mają w dorobku osiemnaście punktów, a w bilansie gier więcej porażek niż wygranych. Trzeba jednak zauważyć, że piłkarze Constantina Galki nieźle wyglądają na wyjazdach, gdzie wygrali trzy z siedmiu potyczek, ani razu nie remisując. Zwyciężali na boiskach Górnika Zabrze, Zagłębia Lubin i Pogoni Szczecin, co do łatwych zdań nie należy. Trzeba więc mieć się na baczności.
Na pierwszy plan wśród gości wysuwa się przede wszystkim Pedro Henrique. Brazylijski napastnik dołączył do zespołu latem i świetnie się do niego wprowadził. Ma na koncie osiem trafień, zajmując drugie miejsce w rankingu najlepszych strzelców Ekstraklasy. Dobry czas ma ostatnio także Portugalczyk Edi Semedo, a w każdej chwili błysnąć może doświadczony Rafał Wolski. W kadrze radomian znajduje się także eks chorzowianin Mateusz Cichocki, ale obrońca niedawno stracił miejsce w wyjściowej jedenastce.
Nadziei na poprawę kiepskiej sytuacji w tabeli (chorzowianie są na przedostatnim miejscu i nie wygrali od jedenastu meczów) upatruje się nie tylko w roszadzie na ławce trenerskiej. Pokłada się ją również w wyczekiwanym od dawna powrocie do zdrowia Filipa Starzyńskiego. Sprowadzony latem z zadaniem wcielenia się w rolę lidera drużyny „Figo” długo się rozkręcał, ale po zaliczeniu asysty w starciu ze Stalą Mielec i niezłym występie, wydawało się, że jest na dobrej drodze do osiągnięcia dobrej formy. Niestety, chwilę później doznał kontuzji i od tamtej pory nie pojawił na boisku. Teraz jest szansa, że fani znów go na nim zobaczą, i to nawet w podstawowym składzie. Rozgrywający trenuje już na pełnych obrotach, więc nic nie powinno przeszkodzić trenerowi Wosiowi w skorzystaniu z usług ważnego ogniwa. O ile brak regularnych występów może spowodować, że Starzyński będzie budował dyspozycję od nowa, to jego umiejętności chociażby w wykonywaniu stałych fragmentów gry mogą być dużym atutem już teraz.
Liczyć trzeba też na wyższą skuteczność. Zaczynając od osoby Daniela Szczepana, który co prawda ma na koncie już cztery gole, ale tylko jednego z gry. Więcej kreowania gry oczekuje się też od dynamicznego skrzydłowego Miłosza Kozaka. Zawodnik sprowadzony z Górnika Łęczna prezentuje się efektownie, ale mało efektywnie – nie zdobywa bramek i nie zalicza asyst. Najwięcej pretensji jest oczywiście do bloku obronnego, który zbyt często bywa wręcz bezradny w swoich działaniach. Radomiak posiada wielu piłkarzy o wysokich umiejętnościach technicznych, co może być niemałym zagrożeniem dla golkipera Krzysztofa Kamińskiego. Maciej Sadlok i spółka muszą w końcu zaliczyć występ, w którym skutecznie zamurują dostęp do bramki. Do tej pory udało im się tylko dwa razy zejść z murawy bez strat, a bez tego ciężko mówić o wygranych, a co za tym idzie o utrzymaniu.
Po dużym sukcesie frekwencyjnym przy okazji powrotu do Chorzowa, teraz liczba widzów zdecydowanie spadnie. W niedzielę klub informował o 11 tysiącach osób, uprawnionych do wejścia na trybuny „Kotła Czarownic”, co biorąc pod uwagę termin meczu, markę przeciwnika i przede wszystkim sportową postawę gospodarzy jest wynikiem przyzwoitym, ale z drugiej strony blisko 30-tysięczna publika podczas meczu ze Śląskiem rozbudziła apetyty. Pozostaje liczyć, że wyniki ulegną poprawie i tegoroczne spotkania z Koroną Kielce i Zagłębiem obejrzy szersza rzesza fanów. Ich terminy będą już przystępniejsze, więc nic tylko stać murem za „Niebieskimi”, bez względu na okoliczności!
Dzisiejsze zawody rozpoczną się o godz. 19:00, a poprowadzi je Damian Sylwestrzak z Wrocławia. Jeśli ktoś nie wybiera się na Stadion Śląski, transmisję ostatniego starcia 15. kolejki zobaczy w Canal + Sport. Z kolei relacji radiowej posłuchać będzie można tradycyjnie na kanale Życie na Niebiesko.