Przed drużyną Ruchu Chorzów trzeci ligowy mecz w nowym sezonie Ekstraklasy. Po zwycięstwie nad ŁKS Łódź humory w szatni dopisują, ale poprzeczka w niedzielny wieczór zawieszona będzie bardzo wysoko. „Niebieskim” nie daje się większych szans w stolicy.
Piłkarze Jarosława Skrobacza dobrze zareagowali na wyjazdową porażkę z Zagłębiem Lubin, sięgając po trzy punkty w spotkaniu z niedawnym rywalem z I ligi. W pierwszej połowie wynik otworzył Kacper Michalski, a po przerwie na 2:0 gola strzelił Tomasz Swędrowski. Dla obu zawodników były to pierwsze trafienia w najwyższej klasie rozgrywkowej. Łączy je także to, że przy obu kawał pracy wykonał będący w wysokiej formie Daniel Szczepan, wybrany przez kibiców najlepszym graczem spotkania z łodzianami. Na wysokości zadania stanął jednak cały zespół, łącznie z defensywą, która w zmienionym ustawieniu (chorzowianie wrócili do systemu z trójką stoperów) nie dała sobie wbić gola.
Determinacja, zaangażowanie i pomysł na grę z ełkaesiakami wystarczyły, by odnieść pierwsze od ponad sześciu lat zwycięstwo w elicie. Może to być jednak za mało, by w pojedynku z Legią przywieść choćby jeden punkt. Gospodarze zaczęli sezon od pewnej wygranej 3:0, a w poprzednim byli jedynym zespołem, który na własnym stadionie nie poniósł ani jednej porażki! Warszawianie utworzyli przy Łazienkowskiej solidną twierdzę, niezdobytą od ponad roku. Ostatni raz triumfowali tam 18 kwietnia 2022 roku piłkarze Piasta Gliwice.
Nic więc dziwnego, że Ruch skazywany jest na pożarcie. Piłkarska jakość zdecydowanie przemawia za stołecznym zespołem, mającym w swoich szeregach takie gwiazdy, jak Kacper Tobiasz, Artur Jędrzejczyk, Josue, Paweł Wszołek czy Tomas Pekhart. Ten ostatni znajduje się w wybornej dyspozycji, zaczynając rozgrywki od hat-tricka. Nawet jeśli czeski napastnik miałby usiąść na ławce, by odpocząć po występie w europejskich pucharach (legioniści awansowali w czwartek do III rundy eliminacyjnej Ligi Konferencji), trener Kosta Runjaić ma go kim zastąpić. W odwodzie są przecież tacy piłkarze, jak Blaz Kramer, Ernest Muci czy król strzelców z poprzedniej kampanii Marc Gual.
Kim rywali może postraszyć Ruch? Na papierze nikim. Nie od dziś wiadomo jednak, że siła chorzowian tkwi w kolektywie. Braki w umiejętnościach zawodnicy Skrobacza starają się nadrabiać walecznością i charakterem i zapewne nie inaczej będzie w niedzielę. Spodziewamy się zobaczyć drużynę nastawioną na grę z kontrataku lub szukającą swoich szans przy stałych fragmentach gry. Kluczowa może być dyspozycja Jakuba Bieleckiego oraz organizacja w grze obronnej całego zespołu. Dobrą wiadomością jest zbliżający się powrót do zdrowia Patryka Sikory i Tomasza Foszmańczyka, którzy mogą dać dodatkowe pole manewru przy obsadzaniu środka pola. Niedostępny wciąż jest natomiast jedyny obcokrajowiec w kadrze, Jan Sedlak.
To, co może pomóc gościom z Cichej, to przedmeczowe oczekiwania. W trudniejszym położeniu zdają się być legioniści, od których wymaga się bezwarunkowego zwycięstwa z beniaminkiem. „Wojskowi” przystąpią więc do spotkania w roli absolutnego faworyta, co będzie wzmagało presję. „Niebiescy” mogą jedynie pokusić się o mniejszą lub większą niespodziankę. Jeśli im się to nie uda, nikt nie będzie miał do nich większych pretensji. W takich warunkach nieco łatwiej o chłodną głowę. Pamiętajmy też, że akurat drużyna z C6 potrafi zaszaleć w Warszawie. Ostatnia wizyta przy Łazienkowskiej zakończyła się jej zwycięstwem 3:1.
Jutrzejsze zawody będą potyczką numer 151 pomiędzy Legią a Ruchem na poziomie ekstraklasy. Z żadnym innym zespołem w stawce „Niebiescy” nie spotykali się w swojej historii tak często. Bilans korzystniejszy jest dla rywala, który wygrał 61 razy, a przegrał z chorzowianami 46-krotnie. Remis padał 43 razy i jeżeli znów będziemy jego świadkami, trzeba to będzie uznać za spory sukces.
Niedzielne starcie rozpocznie się o godz. 20:00. Transmisja telewizyjna w Canal + Sport, z kolei radiowa relacja na antenie radia „Życie na Niebiesko”.
Fot. Legia Warszawa
