Jutro minie okrągły rok od rozegrania przez „Niebieskich” ostatniego spotkania o punkty w Chorzowie. Okres ten drużyna Ruchu uczci świętem, jakim jest powrót do swojego miasta, w towarzystwie ok. 30 tysięcy kibiców. Czy magia „Kotła Czarownic” pomoże piłkarzom odnieść zwycięstwo?
Końcówka 2022 roku była dla wszystkich fanów słodko-gorzkim czasem. Z jednej strony mogli oni czuć dumę ze swojego zespołu, który będąc beniaminkiem I ligi zajmował drugie miejsce w tabeli, szykując się powoli na – wydawałoby się – niemożliwy do zrealizowania tak szybko powrót do Ekstraklasy. Z drugiej, spadła na nich wiadomość dotycząca infrastruktury przy Cichej 6. Przystadionowe jupitery, nazywane potocznie „świeczkami”, zagrażały zawaleniem i należało je niezwłocznie wyciąć. A to uniemożliwiało dalszą grę w swoim domu. Trzeba było szukać obiektu zastępczego, a wybór padł na przychylne klubowi od lat Gliwice. Obiekt Piasta na rok stał się więc przystanią dla kibiców i to na nim w czerwcu świętowano awans do elity. Wtedy zapadła decyzja, by z czasem przenieść się na Stadion Śląski.
Po wypełnieniu wszystkich formalno-prawnych wymogów pierwszy mecz na tym legendarnym obiekcie, po jego modernizacji, stał się już tylko kwestią czasu. Ostatni raz Ruch wystąpił na nim w maju 2009 roku, pokonując 2:0 Łódzki Klub Sportowy. Powrót do „Kotła Czarownic” po ponad czternastu latach wywołał wśród kibiców olbrzymie zainteresowanie, co dodatkowo wzmagała przemyślana i skuteczna kampania promocyjna ze strony klubu. Efekt najprawdopodobniej przerośnie wszelkie oczekiwania, ponieważ w dzisiejszy wieczór na trybunach spodziewanych jest ok. 30 tysięcy widzów! Meczowa atmosfera z pewnością będzie wyjątkowa, w czym pomóc mają liczne atrakcje, zaplanowane w Parku Śląskim.
O ile o formę kibiców można być spokojnym, to sprawa gorzej ma się ze sportową dyspozycją zespołu Jarosława Skrobacza. Po jedenastu rozegranych spotkaniach ma on na swoim koncie zaledwie jedno zwycięstwo i siedem punktów. Plasuje to czternastokrotnych mistrzów Polski na przedostatnim miejscu, więc koniecznie trzeba zacząć wygrywać, by za osiem miesięcy znów nie wylądować w Gliwicach. Nikt nie kryje bowiem, że po ewentualnym powrocie do I ligi dalsza gra na Stadionie Śląskim będzie niemożliwa z powodów finansowych. Moment na przełamanie serii dziesięciu meczów bez triumfu wydaje się być idealny. Zwłaszcza, że w piątek swoje starcie przegrała mająca trzy punkty więcej Puszcza Niepołomice, a w jej ślady mogą też pójść inne zagrożone drużyny.
Postawa Ruchu jest jednak zagadką. Już występy na stadionie Piasta, w obecności dziesięciu tysięcy osób, były dla „Niebieskich” powiewem nowoczesności, w porównaniu do surowego klimatu Cichej, ale wiązała się z tym pewnego rodzaju trema. Teraz na trybunach Śląskiego, drugiego największego stadionu w kraju, zasiądzie trzy razy więcej widzów, a więc meczowa otoczka będzie powodowała u zawodników olbrzymi ładunek emocjonalny. Pytanie, jak sobie z nim poradzą? Czy trener Skrobacz będzie potrafił przekuć tę energię w dobrą grę czy też może ogrom wydarzenie splącze chorzowianom nogi? Z pewnością łatwo zniosą to goście, którzy sami rywalizują na bardzo dużym obiekcie, a przed tygodniem wygrali 4:0 z Legią Warszawa przy 40-tysięcznej widowni. Dla nich tłum ludzi nie będzie żadnym ewenementem.
Pamiętajmy też, że Śląsk Wrocław to także jedna z największych rewelacji obecnego sezonu. W poprzednim drużyna omal nie spadła z Ekstraklasy, ale po ponownym sięgnięciu po trenera Jacka Magierę udało się najpierw uratować przed spadkiem, a teraz siać postrach przed każdym przeciwnikiem. W tym momencie Śląsk jest umownym wiceliderem, ale zdobył tyle samo punktów, co prowadząca w tabeli Jagiellonia Białystok. Piłkarze Magiery przegrali tylko dwa razy: w 2. i 4. kolejce. Później nikt nie znalazł na nią sposobu, a wspomniany wynik meczu z legionistami jasno pokazuje, z kim „Niebiescy” spotkają się w sobotni wieczór.
Największą gwiazdą wrocławskiego zespołu jest z pewnością Erik Exposito. Hiszpan ma na koncie już jedenaście strzelonych bramek, czyli tyle samo, ile cała ekipa Ruchu razem wzięta! Kluczowymi postaciami są także obrońcy Łukasz Bejger i Aleks Petkow, defensywny pomocnik Patrick Olsen czy będący ostatnio w niezłej formie skrzydłowy Piotr Samiec-Talar. Podstawowym zawodnikiem dolnośląskiej jedenastki jest także Martin Konczowski. Urodzony w Rudzie Śląskiej zawodnik jest niemal od dziecka związany z Ruchem, to w jego barwach debiutował w Ekstraklasie i rozegrał w niej 126 meczów. Dzisiejszy dzień z pewnością będzie dla niego wyjątkowy.
Kim mogą odpowiedzieć gospodarze? Jedyną wartą uwagi indywidualnością, mogącą zrobić różnicę na murawie, wydaje się być sprowadzony latem Miłosz Kozak. Fani mogą liczyć na jego drybling, błyskotliwość i nieszablonowość. Pozostali zawodnicy Ruchu niczym efektownym się nie wyróżniają, szukając swoich atutów przede wszystkim w waleczności, rzetelności i ogólnej organizacji taktycznej. No i doświadczeniu, w czym prym wiedze mający 350 występów na najwyższym szczeblu rozgrywek Maciej Sadlok, ale i Krzysztof Kamiński czy Tomasz Foszmańczyk (gra rzadko, ale stanowi wielką mentalną wartość w szatni) nie mają się czego wstydzić pod względem rutyny. Szkoda, że kontuzja wciąż wyklucza z gry Filipa Starzyńskiego, ponieważ jego umiejętności także mogłyby być dziś na wagę złota.
To, co może jeszcze niepokoić chorzowskich kibiców, to brak meczowego rytmu. Podopieczni Jarosława Skrobacza ostatnie spotkanie rozegrali trzy tygodnie temu. Później w rozgrywkach ligowych nastała przerwa reprezentacyjna, a tydzień temu odwołany został wyjazdowy pojedynek z Widzewem Łódź, z powodu zalania miejscowego boiska. Jak tak długa pauza wpłynie na „Niebieskich”, ciężko odgadnąć. Z jednej strony pozwoliła odpocząć i w większym spokoju popracować nad wieloma źle działającymi elementami w grze, z drugiej mogła sprawić, że zawodnicy będą nieco „zardzewiali”. Odpowiedź poznamy już za kilka godzin.
Początek starcia Ruchu Chorzów ze Śląskiem Wrocław zaplanowano na godz. 20:00, ale kibice zachęcani są do jak najwcześniejszego przybycia, by uniknąć korków na ulicach i przy bramach prowadzących na trybuny. Sędzią zawodów będzie Paweł Raczkowski z Warszawy, a kto nie wybiera się na Stadion Śląski, może oglądać mecz w Canal + Sport lub wysłuchać relacji w radiu Życie na Niebiesko.