Po spotkaniu z Legią Warszawa tradycyjnie pokusiliśmy się o wskazanie trzech największych atutów Ruchu Chorzów w niedzielnej konfrontacji i trzech negatywnych elementów, które najbardziej rzuciły nam się w oczy tego dnia.
PLUSY
Próba odważnej gry
Mogłoby się wydawać, że na takim terenie drużynie Ruchu nawet nie przejdzie przez myśl próba odważnej gry. Większość kibiców spodziewała się nastawienia bardzo defensywnego, z wyczekiwaniem na szansę do kontrataków lub zagrożenia bramce Legii po stałych fragmentach gry. Widać było jednak, że „Niebiescy” wcale nie zamierzali jedynie się bronić, ale czynić starania ofensywne. Inna sprawa, że na chęciach się skończyło, bowiem gospodarze, którzy od ponad roku nie przegrali przed własną publicznością, skutecznie neutralizowali ataki chorzowian.
Szansa na objęcie prowadzenia
Mimo, iż piłkarze Jarosława Skrobacza nie potrafili za bardzo postraszyć legionistów, niewiele zabrakło, by po raz trzeci w tym sezonie wyszli na prowadzenie. Dość nieoczekiwanie z ostrego kąta, z rzutu wolnego, strzał na bramkę oddał Filip Starzyński. Bezpośredniego uderzenia nie spodziewał się przede wszystkim Kacper Tobiasz, który zbagatelizował próbę pomocnika. Piłka dostała jednak dziwnej rotacji i mogła zrobić mu psikusa. Pechowo dla Ruchu, trafiła w poprzeczkę. Gdyby poleciała odrobinę niżej i wpadła siatki, szansa na korzystny wynik zdecydowanie by wzrosła. Tego się już jednak nie dowiemy.
Forma Szczepana cd.
Daniel Szczepan jest najbardziej chwalonym piłkarzem „Niebieskich” po rozegranych trzech spotkaniach. Brzmi to dość paradoksalnie, gdy weźmiemy pod uwagę, że napastnik dotąd nie strzelił ani jednego gola! Faktem jest, że „Szczepek” na pozytywną opinię zasłużył, biorąc udział przy każdej z trzech bramek chorzowian. Również w niedzielę przy Łazienkowskiej pokazał się z dobrej strony, uprzykrzając życie legionistom. Jak pokazują liczby, piłkarz miał 100% udanych dryblingów i mniej strat, niż w starciach z Zagłębiem Lubin i ŁKS Łódź. To po faulu na nim żółtą kartkę obejrzał Artur Jędrzejczyk. Cieszy, że Szczepan utrzymuje wysoką dyspozycję, nawet w słabszych momentach całej drużyny.
MINUSY
Błędy indywidualne
O przegranej Ruchu w Warszawie zadecydowała jak zawsze postawa całego zespołu, ale niewątpliwie rażące błędy indywidualne mocno się do nich przyczyniły. Pierwszą poważną wpadkę zaliczył Konrad Kasolik, który najpierw źle ustawił się do górnej piłki, w efekcie czego pozwolił zabrać się z nią Marcowi Gualowi. Goniąc napastnika Legii, obrońca zahaczył o jego nogi i wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Miało to miejsce już przy stanie 0:1, więc sytuacja ta musiała podciąć gościom skrzydła. W jeszcze gorszym położeniu „Niebiescy” znaleźli się w 43. minucie, gdy Jakub Bielecki „wypluł” przed siebie strzał Jurgena Celhaki, umożliwiając Tomasowi Pekhartowi dojście do dobitki, dającej podwyższenie prowadzenia.
Jakość dośrodkowań
Niemal w każdym elemencie Ruch odstawał w niedzielę od faworyzowanych legionistów, ale zdecydowanie najgorzej zawodnicy Jarosława Skrobacza zaprezentowali się w temacie dośrodkowań. W ciągu 90 minut zanotowali tylko sześć prób wrzutek i żadna z nich nie była dokładna. Skuteczność wyniosła więc okrągłe 0%. Dla porównania, rywale mieli w tym meczu dziewiętnaście dośrodkowań, z czego 37% było celnych.
Wyłączony „Figo”
Nie ulega wątpliwości, że piłkarzem Ruchu, na którego rywale będą zwracali największą uwagę, jest Filip Starzyński. W teorii to najbardziej rozpoznawalny i kreatywny zawodnik w drużynie, którego powrót na Cichą okrzyknięto transferowym hitem. Dla wielu ekstraklasowych zespołów dobieranie taktyki na spotkanie z „Niebieskimi” będzie więc zaczynało się od pomysłów na wyłączenie pomocnika z gry. W niedzielę, w stolicy udało się to perfekcyjnie. Starzyński zaliczył dużo słabsze zawody, niż w dwóch poprzednich występach. Nie licząc groźnego strzału z rzutu wolnego w poprzeczkę, był raczej niewidoczny. W całym spotkaniu zanotował tylko trzynaście podań (mniej w zespole miało tylko siedmiu piłkarzy), w tym ani jednego kluczowego. Oba jego strzały były niecelne.
Fot. Legia Warszawa